26 stycznia 2009

Bo żona go zdradziła.

Idąc dzisiaj rano do pracy (bo w piątek zostawiłem rower w pracy) przez jakieś 50 metrów jak dwa patyki w rzece szedłem obok pijanego młodego człowieka. Bardzo zażenowany był tym, że jest pijany tak wcześnie, chociaż nie był to już świt i słońce tkwiło już wysoko. Prawie od razu usprawiedliwił się tym, że żona go wczoraj zdradziła, albo może wczoraj się o tym dowiedział i wczoraj też z tego powodu poszedł się upić.

Chciałem go jakość pocieszyć i dość impulsywnie powiedziałem, że świat nie kończy się na jednej kobiecie, ale od razu dostałem ripostę, że jest jeszcze dziecko-córka. I gdy to mówił, to bardzo wyraźnie posmutniał. Nim nasze wspólne 50 metrów minęło, cóż mogłem, pożyczyłem mu mimo wszystko powodzenia.

Przed tym spotkaniem byłem pogrążony w swoich myślach i problemach. W momencie zauważyłem, że moje problemy nie są tak wielkie jak jego. W momencie spostrzegłem rozwiązania na swoje problemy, a nawet przestały one być problemami. Chciałbym, aby i jemu tak prysły jak mi. Może jest już lepiej. Pewnie się tego nie dowiem nigdy.

"Jak dwa patyki, w górskim strumieniu,
Na chwilę tylko, spotykamy się.
By płynąć razem i z prądem walczyć,
Aż głaz rozdzieli na zawsze nas..."

Brak komentarzy: