23 kwietnia 2008

Kogo by tu obwinić?

Czy dacie wiarę, że są ludzie, którzy wszystkie przyczyny swoich niepowodzeń widzą poza sobą? Ciekawa rzecz, ale bardzo kłopotliwa. Kłopotliwa, bo kłótni i nieporozumień z tego powodu co niemiara ;). Ale też dlatego, że taki osobnik musi zmieniać cały świat, czyli największy kłopot, to w sumie ma on ;).

Do zmiany są: pogoda, ukształtowanie geograficzne, dziury w drogach, starzejąca się żona, samochód, ludzie w autobusie (a bo mordy takie mają, że... ;)), Józek z parteru, krzyczące dzieci, no i ta mucha co lata już od rana i brzęczy. Poza tym tysiące, a może nawet i miliony innych większych i mniejszych rzeczy, zjawisk, czy istot nieprzychylnych, których samo wymienianie zmordowałoby mnie do nieprzytomności, a nasz bohater musi je jeszcze zmienić!

No to do roboty człowieku! Oczywiście wiemy jak to jest i skończy się na narzekaniu jedynie. Obwinianiu. Oszukiwaniu siebie i wszystkich dookoła, że to poza mną tkwi przyczyna mojej klęski. Ja jestem generalnie fajny kolo, ale tamci...

Lata temu przeczytałem gdzieś: "zmień siebie, a zmieni się wszystko" i od tamtej pory, gdy sobie to zdanie przypominam odpada mi wiele niepotrzebnych problemów. Niestety do takiego spojrzenia na nie, potrzeba po szczypcie: odwagi, szczerości, pokory, wglądu w "siebie", jasnego myślenia i może jeszcze czegoś o czym zapomniałem. Ale te składniki teraz nie są aż tak istotne, jak sam fakt, że łatwiej zmienić siebie, niż cały świat. Po prostu mniej do zmiany i do tego na miejscu ;).

No to tyle na razie, bo muszę się przejść, bo to krzesło doprowadza mnie do szału, a i biurko jakby za niskie, czy coś... Zresztą co chwilę mi ktoś przeszkadza i w ogóle. O idiotycznych odgłosach zza ściany to nawet nie wspomnę. ;o)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie tyle: są tacy ludzie, ile: wszyscy tacy jesteśmy. To odruch bezwarunkowy. Alternatywą "pierwotną" jest obwinianie siebie za wszystko, kompleksy i brak poczucia własnej wartości. Zdrowe podejście, o którym piszesz, można tylko wypracować samemu. Nikt się z tym nie rodzi. No, może prawie nikt, bo wszystkich nie znam :)

madaredus pisze...

Ano pewnie, że większość, ale nie chciałem o tym pisać tak dosłownie, bo i tak ta większość z tej większości oczywiście powiedziałaby: jak to dobrze, że to nie ja ;). Takie dyplomatyczne podejście do czytelnika ;)(a świadomy i tak wie o co chodzi).