06 stycznia 2009

Cisza.

Ta cisza to takie odpuszczenie po ostrej końcówce roku, czy może cisza przed burzą? Nie wiem. Kto to wie? Jakby nie było, za dużo w ciszy niepewności. Zamiast skupiać się na niej, zabiorę się lepiej za obowiązki, które zawsze jest dobrze wypełnić dobrze. Bez tego przychodzą problemy.

Nie taka znowu cisza, bo udało mi się niedawno piosenkę napisać. Nie wykluczone, że jutro ją nagram i tutaj wrzucę. Albo na razie nic nie mówię, bo już nieraz zdarzało mi się obiecać.

Dzisiaj jeszcze o pewnym dziwnym spotkaniu na krakowskim Kazimierzu.
Słuchałem i czytałem nieco w czasie wolnych dni Martina Lechowicza (to ten śpiewający piosenkopisarz z poprzedniego posta). Wyczytałem u niego, że 28 grudnia ma urodziny i czeka w ten dzień na dziwne zdarzenia i prezenty. Wziąłem zatem, wychodząc z domu, płytkę adsu z zamiarem sprezentowania jej mu przy okazji, ale nie zabrawszy żadnego kontaktu do niego, ani adresu. Koniec końców, zajęty swoimi sprawami zapomniałem o całym swoim postanowieniu.

Gdy przemieszczaliśmy się z Maćkiem zajęci rozmową przez Plac Żydowski na Kazimierzu, patrzę, a tu z naprzeciwka idzie solenizant. Dziwne to było, to nasze pierwsze spotkanie. Okazało się po krótkiej rozmowie, że on również kiedyś zamierzał mnie znaleźć, ale mu się nie udało. Widać tak musiało być, że musieliśmy się spotkać w tak dziwnych okolicznościach.
Płytkę przekazałem. W końcu była dla niego :).
Kto się ma spotkać, to i tak się spotka. Nawet chociażby wszystkie przeciwności stanęły na drodze.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No? I gdzie ta piosenka? :)

madaredus pisze...

No właśnie, nieraz tak mam :). Najpierw coś obiecuję, a potem ciężko mi dotrzymać obiecanego.