23 grudnia 2008

Tacy byliśmy...

Niby już dzisiaj pisałem, ale coś mi się dobrze pisze, więc jeszcze taki montaż, który mi się napatoczył gdzieś, skądś. Pozdrowienia dla wszystkich, którzy dorastali w tamtym, nieco normalniejszym świecie. To takie przesłanie przed wykupywaniem "szczęścia" dla swoich dzieci w tych wszystkich wielkich sklepach przed Świętami Konsumpcji i Obżarstwa (chyba tak dla pośmiewiska są one jeszcze nazywane Świętami Bożego Narodzenia). Może lepiej zastanowić się wcześniej, czy to co chcemy dać, to nie jest jedynie pustka zapakowana w prezent. Nie dajcie się nabić w butelkę.

Obiecany filmik, a że ktoś go zbudował na piosence Dylana, to tym bardziej mi się podoba. Miłych wspomnień :).

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Z tymi samochodami i komórkami to popieram autora filmiku w 100%. Z ołowiem - cóż, nie przejmowałem się, bo byłem mały. Ale z tego co pamiętam azbest był (na szczęście) bardzo piętnowany i w końcu potępiony.

Co do cukru w oranżadzie, mam wątpliwości co do jego prawdziwości. I wolę dzisiejszą czekoladę od ówczesnych wyrobów :o) A współczesnego problemu z piciem z jednej butelki nie znam.

Szkoła wcale nie trwała do południa, co najmniej połowę obiadów jadłem w stołówce szkolnej. Na pomoc psychologiczną rzeczywiście nikt nie mógł liczyć, choć szkolny psycholog przecież za coś pieniądze dostawał.

Miałem zarówno komputer (stare dobre Atari), jak i przyjaciół, z którymi wymieniałem się kasetami. Dziś nadal mam kompa, przyjaciół też. Nie znam dzieci, które dziś nie bawią się na podwórku, w domu lub u przyjaciół, nawet do upadłego. Nie znam też przypadku podawania do sądu dzieci z powodu rozbitych kolan.

Alergię na kurz miałem straszliwą i chodziłem zasmarkany jak fotomontaż całą wiosnę. Dziś na szczęście już nie mam. Może dlatego, że skończył się PRL? ;)

I wreszcie - nie zgadzam się z tym, że życie jest po to, by z błogością rozpamiętywać dzieciństwo czy socrealizm.

Pozdrawiam! :o)

madaredus pisze...

Pewnie, ja też nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że w czasach PRLu było super. Nieprawda, była mocna kicha i doświadczaliśmy jej na każdym kroku, nawet jako dzieci. Film miał mi posłużyć jedynie do przeniesienia pewnej idei, a mianowicie tego, że w dzisiejszych czasach trudniej jest dzieciom cieszyć się z prostych rzeczy. Wszystko bardzo szybko im się nudzi i ciągle potrzebują nowych, jeszcze mocniejszych wrażeń (zresztą, czy tylko dzieci?). A jeśli tego nie widzisz, to być może nie masz za dużo kontaktu z dziećmi z większych miast.

Też się nie zgadzam z tezą, którą odrzucasz w ostatnim zdaniu ;).
:).

Anonimowy pisze...

Tak jest. Przychodzą mi na myśl pewne dzieciaki z Warszawy. Mają świetnego kompa, ale mało na nim grają. Mama ani ich nie ogranicza w zabawach, ani też jakichś pozytywnych przykładów pod nos nie podtyka. Mają aż za dużo swobody, ale korzystają z niej, wyciskając ostatnią kroplę ze wszystkiego. Aż miło patrzeć :) Ale pewnie są też inne dzieci. Choć nie znam takich, o których mógłbym stwierdzenie, że pasują do przesłania filmu. Może się mylę, choć wolałbym nie :o)