02 kwietnia 2015

Zespół, czyli zespół.

Tym razem poczułem się inaczej w zespole. Tym razem jest to zespół, czyli grupa ludzi, którzy coś wnoszą od siebie do dzieła, które tworzymy. Wcześniej było trochę inaczej. Wydawało mi się, że jestem lokomotywą, która ciągnie wagony. I choć wagony bardzo dobrze wykonywały swoje zadania, to jednak ciągle pozostawały wagonami.

Tym razem było inaczej. Wagony poczuły, że też mogą być lokomotywami i pociągnąć skład w swoim kierunku. I o to walczyłem przez wiele lat. Bardzo chciałem, by ludzie z którymi gram, poczuli bycie w zespole nie tylko jako zadanie do wykonania, ale też możliwość kreowania jego wizerunku na swój sposób.

Tym razem mogło się to odbyć, bo osoby tworzące tą grupę są twórcze, a jednocześnie na tyle zgodne, że wszystkie nasze pomysły realizowaliśmy bez żadnych konfliktów. Choć dyskusje nieraz były mocne. :) Do finalnego produktu przyczyniło się też to, że członkowie zespołu nie czują się, że są tu tylko przejazdem. To już nie jest jedynie grupa Adama, ale też grupa Martyny, Ramira, czy Bartka. Mimo, że nazwa pozostanie... ;)

Efektem tego jest bardzo zróżnicowana płyta. Przynajmniej z naszego punktu widzenia. I dobrze. Udało się odejść nieco od tego co było. Weszło się na nowe tory, ale nie na tyle mocno, by z nich za chwilę nie wejść na inne. Generalnie nie ma się co przywiązywać.

Miałem kilka piosenek, które chciałem nagrać i to chyba ostatnia płyta z takimi utworami. Tym razem było ich pięć. Reszta, czyli druga połowa, to wynik współpracy całego składu. Oczywiście te pięć, to też praca wszystkich, ale grałem je wcześniej w innych konfiguracjach. Wprawdzie mam jeszcze trochę takich "staroci", ale nie koniecznie mam potrzebę je nagrywać. Pozostaną chyba już na zawsze "szufladowcami".

Brak komentarzy: