24 października 2008

O sławy ulotności.

Zdarzyło mi się przed kilku laty być na koncercie. Był to występ kilku artystów piosenki niszowej, jednakże dość znanych w kraju. Pomiędzy nimi było spotkanie na scenie z poetą również szanowanym i niebanalnym. Słyszałem nawet, że jego wiersz był swego czasu celem interpretacji na maturze w szkołach średnich.

Prowadząca spotkanie wychwalała wszystkie dokonania poety. On czytał swoje dzieła. Po każdym odczycie zbierał liczne brawa. Nie pysznił się przy tym. Czuć było bijącą od niego skromność, ale również trudną do skrycia radość z bycia docenionym (zwykle poeci spotykają się ze swymi wielbicielami w mniejszych kameralnych salach, tu był teatr z kilkuset osobową widownią).

Spotkanie z artystą dobiegło końca zwieńczone jeszcze większym aplauzem. Poeta ukłonił się, a prowadząca zaprosiła zgromadzoną publiczność na przerwę. Zanim jednak światła przygasły, wspomniała o poczęstunku w foyer. Jednym ze sponsorów tamtego przedsięwzięcia była firma produkująca ciasteczka.

Tak jak i większość widowni wyszedłem na zewnątrz. Ludzie stali, spacerowali, rozmawiali. Po kilku chwilach spostrzegłem wychodzącego na korytarz poetę, którego mogliśmy niedawno oglądać i słuchać. Powolnym krokiem, jakby nie zauważony wmieszał się w tłum. Jako, że nie rozmawiał z nikim, postanowiłem skorzystać z okazji i zamienić z nim kilka słów, więc skierowałem do niego swoje kroki.

Nie było mi dane jednak dotrzeć do niego. W pewnym momencie drzwi się otwarły i do pomieszczenia w którym przebywaliśmy weszły dwie hostessy z tacami na których leżały obiecane ciasteczka. W tym momencie większość dostojnych, jakby się wydawało do tej pory, pań o słusznej tuszy i panów w garniturach rzuciło się na te specjały niczym wygłodniałe zwierzęta. Walka była krótka, aczkolwiek dość zacięta. Pomiędzy walczącymi, mimo że specjałami nie zainteresowany, znalazł się nasz poeta, nota bene niewielkiej postury. Przez chwilę wydawało mi się, że wygląda jak bezradny, nikomu niepotrzebny kawałek drewna obijany w kipieli wodospadu. Ledwo utrzymał się na nogach. Na twarzy zawitała nieporadność i strach.

Ciastka jak szybko się pojawiły tak szybko znikły. Zniknął gdzieś też splendor i pewność siebie naszego bohatera. Było mi głupio podejść do niego i porozmawiać tak jak wcześniej planowałem. Uzmysłowiłem sobie, że jestem częścią tego tłumu, chociaż w całym zamieszaniu udziału czynnie nie brałem. Na szczęście w krótkim czasie usłyszeliśmy dzwonek kończący przerwę i dla nielicznych był to też powód do pozbycia się niefortunnej sytuacji.

Tak sobie myślę teraz, nie znając bliżej poety i nie znając jego zapatrywań na temat tego zdarzenia, że takie przeżycie może mocno zaboleć. Zaboli osobę dumną i wyniosłą. Mocno i długo będzie tkwić jak kolec w umyśle i pamięci u osoby dla której sława i poważanie to ważny element.
Dla osoby pokornej, która mimo, że na piedestale stoi i jest słuchana przez tłum, taki wypadek nie będzie miał większego znaczenia. Ot, potknięcie na spacerze. Nic nie znaczące jak podmuch wiatru. Być może nawet, zdarzenie pouczające i zgłębiające jeszcze bardziej cichość serca.

Tak sobie rozmyślam, aby dojść do jakiejś konkluzji, ale wydaje mi się, że przecież wiecie jaka postawa przyniesie mniej bólu ;). Nie warto podskakiwać zbyt wysoko, bo potem upadek jest boleśniejszy. A że przyjdzie, to tylko kwestia czasu. I nie mówię tutaj o tym, aby nie zdobywać laurów i, aby nie być coraz lepszym w różnych profesjach. Mowa tu tylko o tym, co z tym zrobimy i jak to wpłynie na nas.

Mam nadzieję, że nasz poeta zapomniał dawno o niewdzięcznym tłumie, a może nawet całej sytuacji nie widział jako coś istotnego.
Jak później się dowiedziałem wejściówki na opisany koncert, rozdawane były za darmo w jakimś zakładzie pracy. Jak widać trzeba uważać komu się swoje słowa oddaje. Sam tego często doświadczam czasami grając "do kotleta".
Ale to już zupełnie inna historia... ;)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

ie dumni i wyniośli mają wypracowany taki sposób bycia, że z pewnością nie trzymaliby się ledwo na nogach mali i milczący, lecz zebraliby cały tłum wokół siebie, ciasteczka co najwyżej wykorzystując na własny pożytek.

Szkoda, że nie porozmawiałeś z tym poetą. Nie byłeś częścią tłumu. Ale chyba dałeś się tłmowi mentalnie podeptać...

Anonimowy pisze...

Na początku miało być "Ludzie" :o)