Między nimi była jedna smutna pani, która za powódź obwiniała wszystko i wszystkich (skąd my to znamy :)). Co więcej, powiedziała, że problem pojawia się co roku. Co roku woda zalewa jej podwórko. "I nikt nic z tym nic nie robi!!!" "Ani wójt, ani gmina, ani urząd taki, czy śmaki."
Za rok też przyjdą ulewy i też zaleją podwórko i piwnicę rzeczonej pani i znowu nikt nic nie zrobi. Nikt. Szczególnie ona, choć to jest jej podwórko. Łatwiej jest ponarzekać. Do tego potrzeba niewielkiego wysiłku. A wręcz nawet jest to jakby odpoczynek, bo wtedy nie trzeba już myśleć co zrobić z problemem, bo to problem "tamtych".
Wiem, czemu nie jestem dziennikarzem :). Taką panią zapytałbym od razu: "A co pani zrobiła, aby uniknąć problemu, który pojawia się już od kilku lat?" Oczywiście wyrzucili by mnie po tym z jakiejkolwiek redakcji. Ale nie muszą, bo nie jestem dziennikarzem i być nie zamierzam ;).

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz